
Poprzednio poruszyłem między innymi temat wartości osobistych – no i życie w ciągu tygodnia dało mi idealny „case”, jak to przywództwo w czasach kryzysu łatwo może się zamienić kryzys przywództwa.
Kilka dni temu miałem możliwość obserwowania takiej oto sytuacji. Niewielki kryzys w organizacji, który można było łatwo rozwiązać po prostu słuchając ludzi ich oczekiwań pragnień i potrzeb urósł do takich rozmiarów, że część zespołu odeszła. Tomasz Zieliński mówi, że: „Nie ma ludzi zamkniętych są tylko nią wysłuchani”. Obserwowana przeze mnie sytuacja idealnie wpasowuje się w ten cytat bo osoby które zrezygnowały nie miały takiego zamiaru. Zostały jednak zignorowane nie dopuszczono ich nawet do głosu, nie wysłuchano postanowiły rozwijać swoją karierę poza strukturami tej organizacji.
Co się faktycznie wydarzyło?
Pojawił się problem wynikający z nierealizowania przez organizację warunków umowy. Menedżer zorganizował spotkanie zespołu komunikując w zaproszeniu że będzie to czas i miejsce do „konstruktywnej rozmowy” na temat tego co działa, co nie działa, co można zrobić inaczej. Spotkanie miało trwać około dwóch godzin. Pierwsze 45 minut menedżer przeznaczył na tłumaczenia i wymówki. Ludzie nie są idiotami. Zorientowali się, że to nie będzie rozmowa tylko monolog i, że Wszystko zmierza do zachowania status quo a nie do rozwiązania problemu. I tak zamiast konstruktywnego rozwojowego spotkania, odbyła się niemalże pyskówka. Menedżer oczywiście nie zapanował nad wszystkim, kilka osób mówiło jednocześnie, co w efekcie spowodowało, że część osób w ogóle nie miała możliwości wypowiedzenia się. I tak oto szansa na załagodzenie drobnego nieporozumienia została bezpowrotnie zmarnowana. Porozumiewanie się to nie jest monolog.
Ludzie pracują dla pieniędzy ale odchodzą od ludzi
Jeśli powodem procesu odwrotnego do rekrutacji są problemy z dogadaniem się – to jeszcze pół biedy. Nad komunikacją albo lepiej – nad porozumiewaniem się – można pracować. Gorzej, czyli „cała bieda”, jest wtedy, gdy Menedżer ma kiepski system wartości przywódczych. Oczywiście wartości przywódcze i osobiste MUSZĄ iść w parze, bo wbudowany w ludzi detektor ściemy będzie im wrzeszczał na całe gardło wykrywając niespójności i manipulacje.
Jakie są zatem te wartości? John Maxwell i Rob Hoskins w swojej książce „Zmieniaj swój świat” proponują taką oto listę wartości przywódczych:
- etyka pracy
- inicjatywa
- komunikacja
- miłość
- nadzieja
- odpowiedzialność
- odwaga
- osobisty wzrost
- otwartość na nauczanie
- poczucie własnej wartości
- pokora
- postawa
- praca zespołowa
- prawość
- priorytety
- przebaczanie
- przywództwo
- relacje
- samoregulacja
- słuchanie
- służba
- szacunek
- szczodrość
- uczciwość
- uprzejmość
- wdzięczność
- wytrwałość
- zaangażowanie
Polecam tę listę w 90% 😉, bo 3 spośród wymienionych powyżej wartości rozumiem chyba w nieco inny sposób. Otóż wg. mnie nie ma czegoś takiego, jak etyka pracy. Etyka albo jest albo jej nie ma i kropka.
Kompletnie natomiast nie zgadzam się wartością jaką są „relacje”. Z kilku powodów z których najważniejszy wynika z odpowiedzi na proste pytanie: „Po co budować relacje z klientami (pracownikami)?” Odpowiedź sprowadza się do jednego zdania: „celem budowania relacji, jest wywieranie wpływu. No i tu jest w mojej głowie „pies pogrzebany”. Mnie budowanie relacji z klientem (pracownikami) kojarzy się z ich cynicznym wykorzystywaniem. To trochę takie: „Jak kupujesz to Cię lubię”. W zespole natomiast budowanie relacji kojarz mi się z awansem przez łóżko, budowaniem zespołu pochlebców i popleczników. No bo przecież trzeba dbać o relacje. W ogóle mam wrażenie, że to wszechobecne „budowanie relacji” jest najczęściej wymówką marnych handlowców. Kończąc ten wątek. Po stronie klienta, w procesie zakupu B2B najczęściej bierze udział więcej niż jedna osoba, a badania pokazują, że jest to prawie 7 osób.
Proponuję zatem wywalić ze słownika zawodowego słowo „relacje” i zastąpić je słowem „zaufanie”. Buduj zaufanie klienta do Ciebie. Dbaj o zaufanie. Zarządzaj zaufaniem… koniec końców:
„Nie ma handlu bez zaufania”
Ostatnia wartość jest najbardziej dyskusyjna i dopiero buduje się w mojej głowie, ale od zawsze powiedzenie „poczucie własnej wartości” zalatywało mi jakimś marketingowym bełkotem i coraz częściej staram się zamieniać to pojęcie pojęciem „własna tożsamość”. Z definicji poczucie własnej wartości to poziom wartościowanie samego siebie. To ważne i trudne szczególnie dla młodzieży. Można mieć niskie poczucie własnej wartości, wysokie poczucie własnej wartości itp. Toż to ocenianie siebie i innych, które prowadzi wprost do porównań. Uważam, że to powiedzenie przynosi więcej szkody niż pożytku. Wolę je zastępować pojęciem „własnej tożsamości”. Jestem taki, śmaki i owaki i nic światu do tego. Oczywiście mogę się zmieniać, pracować nad sobą, rozwijać się, ale rozwijam SIEBIE, a nie POCZUCIE, że jestem coś wart. To kompletnie inna perspektywa.
No, ale to mój osobisty, indywidualny, system wartości. Ty zbuduj sobie swój. O ile jeszcze go nie masz, a jeśli masz – zachęcam do refleksji.
Kończąc – słuchajcie swoich ludzi, ale słuchajcie naprawdę, bo natura wyposażyła nas w detektor ściemy, który działa zawsze z pełną skutecznością. To właśnie ten detektor ma największy wpływ na podjęciu decyzji o opuszczeniu zespołu, bo ludzie pracują dla pieniędzy, ale odchodzą od ludzi.
Zawsze do usług – M.